I miejsce w szkolnym konkursie czytelniczym ,,Recenzja mojej ulubionej książki”.

L. Doctorow „Umysł Andrew”

Na omawianą książkę trafiłem przypadkowo; podczas rutynowych, cosobotnich zakupów w popularnym markecie. Zgodnie ze swoim przyzwyczajeniem od razu po wejściu do budynku skierowałem swoje kroki do kosza z przecenionymi książkami. Moją uwagę przyciągnęła cieniutka książka w czerwonej okładce z opuszczoną, zasępioną ludzką twarzą. Mimo tego, iż nie znałem autora a sam tytuł nic mi nie mówił, trzymany przeze mnie wolumin miał w sobie coś magnetyzującego. Nie zastanawiając się, więc, zakupiłem intrygujący tomik, który jak się później okazało, zmienił moje postrzeganie świata; udowadniając tym samym, że „Powieści uznane za najwybitniejsze leżą na ulicy niemal za darmo.” Mimo jedynie 174 stron „Umysł Andrew” jest niesamowicie ciężkim do streszczenia czy też opisania utworem. Pisany prozą, swoim pięknem wydaje się być poezją w najczystszej postaci. Na pierwszy rzut oka książka opisuje życie tytułowego Andrew, wykładowcy w średnim wieku oraz jego nieszczęśliwych małżeństw; fikcja miesza się z rzeczywistymi wydarzeniami, jak np. słynny zamach terrorystyczny z 2001 roku a „Boży Głupiec” usilnie stara się wtopić w otoczenie nie wyrządzając nikomu krzywdy. Nieszczęścia sprowadzane przez Andrew są osią wydarzeń, wokół których kręci się cała fabuła. Nie jest to jednak fantastyka lub horror a bohater nie jest pierwszym lepszym nauczycielem. Dlatego też protagonista snuje rozważania nad sensem życia oraz przypadkowością napotykanych przeciwności losu. Nie ma tutaj miejsca na teoretyczne rozważania domorosłego filozofa, mamy, bowiem do czynienia z kognitywistą usiłującym wytłumaczyć każde swoje działanie, myśl. Z każdą przeczytaną stroną coraz głębiej wnikamy w psychikę bohatera i zatapiamy się w jego walce z własnym umysłem. Zakończenie nie daje nam jednak żadnych oczywistych odpowiedzi, co więcej zostawia nas z jeszcze większa ilością pytań oraz przynajmniej w moim przypadku skłania do głębokich refleksji na temat życia, cierpienia, miłości, jestestwa.
Zakończę cytatem z książki: „Jak mogę pomyśleć o moim mózgu, skoro to mózg odpowiedzialny jest za myślenie? A zatem czy mózg udaje, że jest mną myślącym o mózgu, czyli o sobie? Nikomu nie potrafię już zaufać, a tym bardziej sobie. Jestem powstałą w tajemniczych okolicznościach świadomością i żadna to dla mnie pociecha, że są miliardy innych”.

                                                                                                                                    Michał Dyło